„Całe to bagno”, czyli powojenne dzieje schronisk w Karkonoszach. Co wykazała pewna kontrola. Część 3. „Rabunek schroniska Bronka Czecha. Dziki Zachód, to znaczy: jak przejmowano poniemiecki majątek”

Schronisko im. Bronka Czecha (niem. Schlingelbaude) na przedwojennej pocztówce. W tle widoczne schronisko Księcia Henryka (niem. Prinz-Heinrich-Baude).

W poprzedniej opowieści o tym, co ustaliła kontrola NIK, przytoczyłem fragmenty raportu, które skupiały się na opisie fatalnego stanu schronisk i zaniedbań w ich prowadzeniu. Do tego smutnego obrazu upadku karkonoskich baud dołożyć musimy jeszcze jeden fakt – mianowicie, że część powojennych pracowników i zarządców schronisk traktowała je i ich często bogate wyposażenie jako darmowy magazyn dóbr wszelkich. I o tym będzie dzisiejsza opowieść.

Przy okazji czytania fragmentu raportu, który zaraz przedstawię, po raz kolejny nasunęła mi się myśl, że określenie Dolnego Śląska zamiast „Ziemiami Odzyskanymi” mianem „Ziemi Wyzyskanych” całkiem dobrze oddawało realia powojenne. Zajrzyjmy raz jeszcze do schroniska im. Bronka Czecha, niegdyś znanego hotelu górskiego „Schlingelbaude”, który przed 1945 rokiem szczycił się wysoką jakością oferowanych usług. Wnioskować o tym możemy nie tylko z zdjęć czy opisów sprzed wojny, ale nawet z omawianego raportu NIK. Wystarczy tylko prześledzić listę tego, co zostało z schroniska zrabowane, aby uzmysłowić sobie, jak niezwykłą gościnę było ono niegdyś w stanie zapewnić turystom. Cytuję:

„Schronisko im. Bronka Czecha przekazane zostało Dyrekcji Turystyki Sudeckiej w dniu 1 maja b.r. przez „Ognisko” w Jeleniej Górze. W dwa dni przed przekazaniem t.j. w dniu 28 kwietnia b.r. na polecenie obywatelki Słowikowskiej z „Ogniska” wydano ze schroniska następujące przedmioty stanowiące własność schroniska.
Pianino,
Radio,
Szafę narzędziową,
5 sztuk łóżek żelaznych,
150 sztuk ręczników,
8 par rękawic bokserskich,
Maszynę do szycia,
Maszynę do pisania,
Patefon
i wiele innych przedmiotów. […]

Kontrola nie ustaliła dokąd zostały wywiezione omawiane rzeczy i co się z nimi dalej stało, dotyczy to również przedmiotów wywiezionych w dniu 11 kwietnia b.r. t.j.
89 par butów narciarskich,
5 szt. rogów jelenich,
5 sztuk różnych ptaków,
3 obrazy i 50 par nart.

W dniu 7 lutego b.r. ob. Słowikowska pobrała ze schroniska 7 par butów narciarskich, a w dniu 31 maja na jej polecenie magazynier „Ogniska” 4 pary butów narciarskich.”

Schronisko im. Bronka Czecha około 1965 roku. Zdjęcie autorstwa Waldemara Wydmucha, dzięki uprzejmości Archiwum Państwowego w Jelenie Górze. Niedługo później, 11 grudnia 1966 roku, schronisko strawił pożar. Nigdy nie zostało odbudowane.

Po bardzo szczegółowym opisie tego, w jaki sposób ogołocono schronisko Bronka Czecha z wszelkich ruchomości – od pianina, przez łóżka aż po buty narciarskie – przyszedł w raporcie czas na opis Samotni, której poświęcono wyjątkowo dużo uwagi. Kontrolerzy określają ją wszak mianem „jednego z najpiękniejszych schronisk”. Tu w raporcie wspominany jest Stanisław Staroń – bardzo ciekawa postać, której nazwisko, w mniej lub bardziej negatywnym kontekście, będzie przewijało się przez resztę sprawozdania.

W raporcie zapisano, że Samotnię bezpośrednio z rąk niemieckich przejął były burmistrz Karpacza, Stanisław Staroń już 1 sierpnia 1945 roku. Ot, wydawać by się mogło, że to najnormalniejsza rzecz pod słońcem.

Nie wiem, czy macie jednak świadomość, w jakich warunkach odbywało się prawdopodobnie przejmowanie schroniska nad Małym Stawem. Mimo zakończenia wojny wciąż był to na Dolnym Śląsku czas niebezpieczny. Jakiekolwiek służby pokroju milicji praktycznie jeszcze nie istniały i panował tu szeroko rozumiany „Dziki Zachód”. Ludzie wiele rzeczy załatwiali na własną rękę i na własnych zasadach, szerzyła się przestępczość. Większość sprawców ówczesnych zabójstw pozostawała niewykryta, o czym świadczą pierwsze powojenne sprawozdania z działalności milicji, która pozostawała nieliczna, skrajnie niedofinansowana i fatalnie uzbrojona. Rabunek i niszczenie poniemieckich majątków stanowiły codzienność. W Jeleniej Górze zaczął się rozwijać czarny rynek poniemieckich budynków – oficjalnie każda przyjeżdżająca rodzina mogła bezpłatnie zająć jedno, wybrane i wolne gospodarstwo. W praktyce zaś kwitł nielegalny handel nieruchomościami – co sprytniejsi zajmowali po kilka domów i potem część z nich „odsprzedawali” za uznaną przez siebie za stosowną sumę nowo przybywającym polskim osadnikom. Jednocześnie wciąż większość zamieszkujących Kotlinę Jeleniogórską ludzi stanowili Niemcy, a dysproporcja między nacjami była ogromna. Zresztą, liczby mówią same za siebie. Rocznik Jeleniogórski za rok 1945 podaje, że na koniec sierpnia 1945 roku powiat jeleniogórski zamieszkiwało nieco ponad 9 tysięcy Polaków, Niemców natomiast było ponad osiem razy więcej, blisko 74 i pół tysiąca…

Pokrótce nakreśliłem Wam rzeczywistość, jaka w tamtym czasie panowała w Kotlinie Jeleniogórskiej. I właśnie w takich warunkach odbywało się przejmowanie „Samotni” przez Stanisława Staronia od niemieckiej załogi. Na jakich dokładnie zasadach się ono odbyło – jak zapewne się domyślacie: trudno powiedzieć. Takie wszak były prawa Dzikiego Zachodu… Nie ma o tym w raporcie żadnych bardziej szczegółowych informacji. Rodzi się pytanie: skąd u Staronia pomysł, żeby objąć stare górskie schronisko? I skąd u niego taka odwaga i determinacja? Wszak zajmował obiekt prawdopodobnie wciąż zamieszkany przez Niemców, skryty wysoko w górach, gdzie ukrywali się nierzadko hitlerowscy żołnierze czy mityczna partyzantka „Wehrwolf”. W nieodległych Górach Sowich ludzie jeszcze długo po wojnie nie chcieli zajmować pensjonatów położonych w wyższych częściach górskich wioseczek. Mimo, iż budynki były wyjątkowo piękne, ludzie obawiali się o własne życie – miejsca te bowiem wciąż uchodziły za niebezpieczne. Bo gdyby taki samotny, górski pensjonat w nocy napadli niemieccy partyzanci, wołania o pomoc nowych gospodarzy nikt by raczej nie usłyszał…

Tym bardziej zaskakujące wydaje się, że w czasie, w którym w Kotlinie Jeleniogórskiej wciąż większość stanowili Niemcy, a polska milicja była bardzo słaba i nieliczna, Staroń sam jeden „sterroryzował” niemiecką obsługę Samotni i przejął schronisko na własnych zasadach. Aż ciśnie się na usta pytanie: kim był, że mógł sobie na to pozwolić, a ludzie mu ulegali? Na to pytanie wciąż brakuje mi pełnej odpowiedzi…

Schronisko Samotnia zimą, około 1965 roku. Zdjęcie autorstwa Waldemara Wydmucha, dzięki uprzejmości Archiwum Państwowego w Jelenie Górze.

Wracając do raportu: Stanisław Staroń zajmuje Samotnię 1 sierpnia 1945 roku i według sprawozdania prowadzi schronisko przez kolejnych pięć lat, do 17 listopada 1950 roku – początkowo na własny rachunek, potem jako kierownik z ramienia Dyrekcji Turystyki Sudeckiej. W tym czasie żona mężczyzny, Barbara Staroń pozostaje zastępczynią kierownika. Po listopadzie 1950 roku obejmuje ona funkcję kierowniczki Samotni, gdyż jej mąż dostaje awans na dyrektora zarządzającej schroniskami Dyrekcji Turystyki Sudeckiej (PTT i PTK) w Jeleniej Górze. Kariera tej dwójki kończy się nagle w 1951 roku, kiedy to w marcu obywatel Staroń opuszcza Jelenią Górę [autorzy raportu pozostają niepewni co do miejsca jego aktualnego pobytu!], a dwa miesiące później zwalnia się jego żona, obywatelka Staroń… Dlaczego działalność nieustraszonego małżeństwa Staroniów kończy się tak niespodziewanie? Przecież w 1945 roku nie bali się Niemców, zajęli Samotnię, Stanisław wkrótce awansował na szefa Dyrekcji Turystyki Sudeckiej, jego żona na kierowniczkę schroniska… Aż tu nagle prężna kariera tej dwójki została przerwana przy okazji zwyczajnej z pozoru kontroli NIKu… Jak się możecie domyślać, wedle kontrolerów Staroniowie mieli niejedno na sumieniu. Co dokładnie – przekonacie się w przyszłym tygodniu. Do zobaczenia!

Kolejne wyjątkowe ujęcie Starej Polany na przedwojennej pocztówce. Na pierwszym planie widoczne zabudowania schroniska im. Bronka Czecha (niem. Schlingelbaude), w tle u góry dumnie prezentuje się schronisko Strzecha Akademicka (Hampelbaude). Posadowione jest ono na polanie Złotówka, centralnie między dwoma kotłami – Białego Jaru z lewej i Małego Stawu z prawej.

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij